Kochani, co chcecie na obiad?



Co zrobić na obiad?
Odwieczne pytanie powodujące niejedną kłótnię małżeńską.
Mamusia typu kurus domesticus - np. Ja - zadaje to pytanie po raz n-ty i dostaje oczywiście tą samą, co zwykle, odpowiedź :
- Zrób co chcesz, kochanie! -
Lub
-  Co będzie ci wygodniej -
Ewentualnie
- Na co masz ochotę -

Mamusi stają przed oczyma dziesiątki obiadów z ostatnich tygodni. Ma wrażenie, że chyba za często pewne dania się powtarzają... Nic to, myśli dalej. Już temperatura się podnosi, bo obiady mieszają się, powtarzają jak refren znienawidzonej piosenki. O mamo! Wszystko już było!!!
W akcie rozpaczy zwraca się do narybku o pomoc.
- Chłopaki, co zrobić dziś na obiad?
- Co chcesz, wszystko co robisz jest pyszne! -
Tak, miło, sympatycznie jednak brak konkretów!
Padają jeszcze takie żelazne propozycje jak naleśniki czy leniwce. 



Fajnie, fajnie, ale to jak pomysłów zupełnie zabraknie. Ciekawe, swoją drogą, czy można dostać sławną " niebieską kartę" za zbyt częste serwowanie dziatwie naleśników...?
Lubię kuchenne pichcenie, szczególnie jak służy mi ku temu Kamienna Efcia. 



Jednak przychodzi taki czas, jakiegoś rodzaju przegrzanie matczynych zwojów odpowiedzialnych za wyżywienie, gdzie sama myśl o pomyśle na obiad powoduje ból...
Dzisiejszy obiad był zaskoczeniem!
Po kolejnym z niezliczonych, polskich, długich weedendów spiżarenka świeci pustkami. Jedyny, przymały środek transportu zaanetkował ojciec. Zresztą zakupy w poniedziałek, to nic świeżego.
Kombinujemy.
Kasza jest - super. Co dalej? Wzrok mój pada na ostatni słoiczek z fasolką. 
- Antek, co powiesz na kotleciki z fasolką?
- No fajnie! A do nich co?
- Hmm... Kasza...
- Dobra, ale do kotletów to jeszcze cebulka i może pokrzywa?
- Ciekawie...
I tak poszło. 


Zaczęło się mielenie fasolki...



Do tego suchy chlebek, jajo, pokrzywa, sól, pieprz... I na patelnię!
Poszliśmy za ciosem...


Cudnie zielone listeczki lipy z jajeczkiem, co to po śniadaniu samotnie się ostało, oliwka z octem balsamicznym, trochę soli i pieprzu i...



Zaskakująco smacznie!






Komentarze

  1. Potwierdzam że obiadek wyszedł przedni! Nieco eksperymentalny, jednak był istną rewelacją. Wiem co mówię w końcu to ja mieliłem i jadłem! Z drobną pomocą w postaci rad z książki Łukasza Łuczaja " dzika kuchnia " przyrządzililiśmy fasolowo - pokrzywowe pulpety w panierce z bułki tartej, do tego kasza qinoa z sosem i sałatka z liści lipy z jajkiem. Przepyszne, gorąco polecam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Dzieciarnia domaga się powtórki

      Usuń
  3. Mmmm...sałatka z liści lipy brzmi intrygująco :d

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz