Wpisując się w idee męża

Redukcjonizm!!!
To hasło nam co raz intensywniej towarzyszy.
Najpierw to była idea, jakby tu zrobić, żeby zmniejszyć intensywność zużywania dóbr wszelakich...
Dzisiaj to już zaczyna być fiksacja!
Choć przyznam, fajowa.

Żywność i jej marnowanie to problem większości ludzi, tak myślę.
Ile jej wyrzucamy widać dopiero, jak ktoś zdecyduje się na kompostowanie.
Do tego namówiłam mamuśkę. Mimo niewielkiej działeczki przy domu, wygospodarowała miejsce w narożniku, za krzewami. Tam zrzucała wszystkie organiczne resztki.
Szczerze się zdziwiła, gdy w czasie, w którym zapełniała pojemnik śmieciowy do pełna, był on zaledwie  wypełniony w 1/3!

Moja familia kompostuje już ho, ho! Długo :)
Jednak często szkoda wyrzucać jedzenie. Jeszcze świeże, zostało po obiadku, bo ktoś obierając ziemnieczki rozpędził się lub sypnął ryżem czy kaszą zbyt zamaszyście.
Tu docieramy do sedna sprawy.
Zapiekanka!
Lądują tu produkty z etykietką "Zrób coś ze mną, bo zaraz wyjdę!"
Uwielbiam zapiekanki!


Niezawodna, kamienna, niewzruszona, choć gorąca Eva cudownie opieka zawartość gliniaczka.
Zawsze otwarte naczynie.
Broń Boże nie owijać aluminiową folią!


Pod kołderką serkową znaleźć mozna różności!
Posypane świeżymi ziołami danie aż się prosi o zieleninę sałatkową.


Musimy koniecznie "odkryć" inną zieleninę, bo moja przydomowa lipa nie doczeka jesieni...

Dziś trochę tak jesiennie właśnie, a takie dania rozgrzewają zmysły.
No to jeszcze tylko snif, snif - zasysamy nozdrzami aromacik prosto z gara...
Aaaa...  Wspaniałe...

 

Smacznego!



Komentarze