5 lat



Kiedyś, dawno temu, 5 lat dokładnie, nasza rodzinka przeszła niemile doświadczenie.
Wtedy postanowiłam pisać bloga, jednak niestarczylo sił, ni determinacji.
Zapisywałam tylko kartki w rożnych notatnikach.
Czytając to teraz myśle, że to jednak dobrze się stało. Dobrze, że nikt tego publicznie nie czytał.
Raczej bym nikomu nie pomogła, a kto wie czy jakaś słabsza duszka, nie doznała by przez to krzywdy.

Nieznoszę i równocześnie uwielbiam koniec maja i początek czerwca.
To zdecydowanie zależy od mojego nastroju.
Na  100% jest to najcięższy okres dla mojej duszy...
Urodziny mojego Wróbelka, rocznica ślubu, dzień mamy, dzień dziecka i TEN dzień.
03.06.2009
Chciałabym żeby nie istniał. Głupie, bo co to ma za znaczenie? Cokolwiek miało się wydarzyć i tak by nastąpiło! Choćbym wygryzła z każdego kalendarza ten dzień.

Co roku jednak boje się tego czasu. Kombinuje, jakby tu gdzieś wyzbyć, zaszyć się. 
Zadziałać jak małe dziecko, które zamykając oczy myśli, że go nie widać.
Cudownie byłoby tak zniknąć...
Może serce przestałby boleć...
Może w końcu okazałoby się, że można wypłakać wszystkie łzy i przestaną płynąć...
Może przypomnialabym sobie jego uśmiechniętą buzie...

Są wkoło tacy ludzie, którzy wiedzą, szanują ten czas, nie narzucają się. Swoją ciszą i nieobecnością są obok. Gotowi podstawić ramie uzbrojone w łzoodporny rękaw. Przyjąć krzyk rozpaczy na klate.
Pan dobrze dba o to, żeby byli na posterunku.
Niczym anioły, czekając kiedy Cię wesprzeć...

Niestety są i tacy co wiedzą, ale mają to w... głębokim poważaniu. Czy też zwyczajnie w trąbie!
Psują tą nieistniejącą ciszę... Uderzają młotem pneumatycznym w głaz czasu wiszący nad moją głową... Dociskają śrubę wspomnień...
Rzadają przy tym zrozumienia dla ich bólu, zarzucając bezczelność i brak uczuć...

...

Nauczyłam się zatrzymywać łzy.
Czasem mam wrażenie, że na moje ramiona napierają wody Niagary.
Ja jednak jestem SuperMatka - jestem w stanie wszystko zatrzymać! Czy aby na pewno...

Dziękuję Bogu za miejsce do którego go zabrał. Tylko to ja miałam być pierwsza.

Smutno i boleśnie...
Po cichu wlane w bezkresną studnię internetu...
Gdzieś w niej utonie, to nie jest chodliwy temat, może i dobrze.
Wysłaliby mnie do specjalisty ;)
Właściwie to i to mam w CV. Rozmowy z psychologiem. 
Gdyby Pani Szpecjalistka wiedziała cóż chciałam z nią uczynić, gdyby jeszcze kolejne minuty próbowała rozebrać mnie na części pierwsze i uleczyć...  Nie powinnam tak myśleć, a błogosławić kobiecie - co niniejszym czynię. To nie jej wina w końcu, taki jej zawód!

5 lat... Dużo... Będzie więcej... Był ze mną tylko trzy... Dziękuje za te trzy, były cudowne!

Komentarze

  1. Kochana, współczuję...ja bym chyba nie umiała znieść tego co Ty...podziwiam Cię :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Dzięki.
      Gdyby nas Dobry Pan nie przytulał wtedy mocno... Sami nic byśmy nie zdziałali

      Usuń

Prześlij komentarz