Kulawy Poznań

Wczoraj usłyszałam w radiu o chorej na MS dziewczynie, prowadzącej bloga w którym wytyka niedoskonałości miejskiej infrastruktury Warszawy.
Porusza się o kulach lub na wózku, więc doskonale odczuwa pewne niedociągnięcia.

Przypomniałam sobie, jak przemieszczanie poznańskim transportem miejskim z różną ilością dzieci, było moją codziennością. Oj, nie było to łatwe!
Miejskie podróże z jednym pasażerem już nie należą do najprostszych, a co dopiero, gdy potroi się ten stan! Wtedy dorównuje osobom na wózkach inwalidzkich, gabarytami pojazdu.
Mieszkając przez pewien czas w Swarzędzu, jeździłam z narybkiem w ilości 3 do Poznania bardzo często. Tu Swarzędz dostaje ode mnie 5 za osprzętowanie - chyba 90% autobusów miejskich to niskopodłogowce! Osobiście tylko raz musiałam czekać na kolejny, żeby swobodnie do niego wejść.
Spacerowanie po tym mieście w ogóle nie należało do moich przyjemności, a w szczególe jest wygodne dla pojedynczych, szczupłych i wysportowanych obywateli.
Czemu?
1. Wąskie i nierówne chodniki, a często ich brak.
2. Wysokie krawężniki.
3. Zakręty tras pieszych przy budynkach mają zwężenia - pewnie dla szybszego minięcia!
Oczywiście trasa spacerowa nad Cybiną jest cudna! Nie sądzę, żeby to w jakiś sposób równoważyło próby dotarcia do niej.
Ale przejedźmy się do Poznania!
Jak już człowiek wygodnie wpasuje się dziecięcą dwukółką w bus pędzący na zachód, musi dobrze zastanowić się, gdzie będzie mądrzej przepakować trójkę łobuziaków.
Najłatwiejsze wydawać się może dotarcie do samego ronda Śródka i swobodny wybór trasy dalszej.
Teoretycznie.
W praktyce znajdujesz się w multi tramwajowo-autobusowej przestrzeni, pełnej raczej niesympatycznie patrzących na wielodzietnych ludzi i nieścisłych rozkładów jazdy.
Jak już uda się Tobie dotrzeć do odpowiedniego przystanku, odczytać z karteluszki, że kolejny trajtek ma wypisaną wspaniałą literkę "N", to szykuj się do boju!
Dlaczego?
Odpowiedź jest prosta! Zajmujesz za dużo miejsca! Na dodatek zaanektowana przez Ciebie przestrzeń wydaje różne dźwięki - niekoniecznie atrakcyjne dla reszty podróżujących.
Trzeba do pojazdu się dobić! Wywalczyć sobie prawo podróży! 
Nie licz na to, że ktoś przepuści mamę z niepoliczalną liczbą dzieci ( dla ścisłości, policzalne dzieci to pojedyncze dzieci ) - wręcz przeciwnie!
Jeżeli jesteś tą szczęśliwą kobietą, która otrzymała niskopodłogówkę ot tak i zdołała do niej wejść, to reszta, to już bułka z masłem!
Zdarza się jednak i matce, że ma słabszy dzień i nie wywalczy swoim pocieszkom środka transportu.
To może oznaczać weryfikację planów... Kolejna bimba "N" nie nadjedzie za szybko...
Wiem, wiem, rozkład mówi, że może nie najbliższy, ale kolejny już tak!
Kochana, musisz uświadomić sobie, że rozkłady jazdy spisywane są w sposób tak radosny, jak twoje potomstwo tworzące pierwszą w życiu "zabe zjelonom i zabe zołtom co skace do wody".
Czym jest to niewielkie N? Niczym ważnym, ostatecznie.
Przygotuj się na... "Mamooo, długooo jeszczeee?"
Może to potrwać. Moje doświadczenie pozwala mi mówić o 35 minutowej wytrzymałości - ze zmianą planów dojazdowych na: biorę cokolwiek podjedzie, byle wydostać się stąd!"
Czasem człowiek podejmie próbę dostania się do tramwaju wyposażonego w wygodne, wysokie schodki. Próba jest możliwa tylko, jeżeli schodki nie są wyposażone w kolejne udogodnienie - poręcz biegnącą przez sam ich środeczek!
Próbujemy... Na prawo patrz... Tłum ludzki różnej płci i wieku... Na lewo patrz... To samo, a jednak z nikąd pomocy! 
"Przepraszam, pomóc?" Jest! Siwuteńka i ciepło uśmiechnięta pani z rozbrajającą szczerością próbuje chwycić Twój transporter opancerzony w dwójkę słodkich bobasków i ich osprzęt... Dzięki Bogu masz jeszcze jedno, poruszające się już całkiem sprawnie, 10cioletnie dziecko!
Wspólnymi siłami, nie bez jednoznacznych spojrzeń przyszłych współpasażerów, docieramy na szczyt!
Babcia sapie, dziecko sapie, ja sapie... Smrody wózkowe rechoczą zaciekle.
Uff, jesteśmy, jeszcze tylko wysiadka.
Tu jest prościej! Choć nie licz na jadących z Tobą!
Ludzkość tak bardzo chce szybko się przemieszczać, że wchodząc do pojazdu, nie patrzy, prze, byle do środka!
To jest Twoja szansa matko!
Przystanek, drzwi, tłum z zwenątrz próbuje wparować do wnętrza, nie wypuszczając zawartości...
Wtedy Ty z wysokości schodów... Trrrrach ofiarę z przedniego kółka!
"Pomoże mi Pan?" Co tam nie pomoże! Żeby drugi raz w łeb nie dostać, a pojechać dalej, to i Ciebie zniesie!

Biorąc pod uwagę tłumy w centrum przesiadkowym Śródka, zastosowałam manewr taktyczny!
Dorwę tramwaj na Miłostwowskiej pętli!
Plan prosty i genialny!
Tłumy z Miłostowa raczej nie podróżują, może w drugą stronę...
Sama myśl, o swobodnym wejściu do czekającego na przystanku trajtka, spokojnym ulokowania się w jego przestronnym końcu, napawała mnie niekłamaną radością!
Rzeczywistość jednak przyłożyla mi prawym prostym...
Oczywiście, że na pętli były pustki!
Oczywiście, że czekał wspaniale wypełniony wolnymi miejscami tramwaj "N".
Tylko 20 metrów ode mnie! Po drugiej stronie ulicy.
Wystarczy przejść milion schodów w dół i w górę!!!
PRZEJŚCIE PODZIEMNE!!!
Tak sobie myślę. Pętla na Miłostowie jest na przeciwko wejścia na cmentarz, po drugiej stronie ulicy.
Ilość podróżujących tam starszych Pań i Panów jest zdecydowanie większa niż przy centrach handlowych. Czemu nikt nie wpadł na ten genialny pomysł ułatwienia im przejścia na drugą stronę ulicy (na TĄ drugą stronę nikt ułatwiać przejścia nie powinien)?
Skorzystałabym i ja! Wyposażona w dzieci i wózki, nieułatwiające pokonywania schodów.

To taka moja poznańska, transportowa refleksja.
Ostatecznie, docierając wygodnie ze Swarzędza na Śródkę, udawaliśmy się "po nóżkach" w miasto.

Miłych podróży!

Komentarze