W naszym domu znów odbyły się zajęcia modelarskie.
Do tej pory zajmował się tym głównie nasz starszak, a młodszeństwo głównie było odganiane.
Bzyk awansował na pomagacza w zadaniach XXL.
Zachu jest nadal niszczycielem.
Tym razem zasiedliśmy razem.
Każdy dostał model odpowiadający rozmiarowi własnemu ;)
Królują oczywiście tematy militarne, cóż faceci...
Jest nadzieja, Żółwinka rośnie! Może oda się i na różowo ;)
Najstarszy, jako najbardziej wtajemniczony w sztukę malowania figurek, nadawał koloru "Eldarom"
i "space'om" rozmiaru palca.
Kolejny stopniem ożywia barwąrycerzy wielkości dłoni.
Siuśfol, który jeszcze mało kumaty jest, zadowolił się tworzeniem kartonowego modelu "Spitfire'a".
Samolot miał dostać jeszcze "skórkę" utwardzającą z masy papierowej, jednak chłopcy stwierdzili, że czekanie aż wyschnie będzie nudne. Szybko więc pomalowali i brrrrrruuuummmm...
Komentarze
Prześlij komentarz