Pieczenie parentingowe.


Dzisiaj znów piękny dzień!
Chociaż zaczął się wielkim marzeniem o zabarykadowaniu łóżka i ochronie jego do kolejnego poranka ;)
Jednak piękny - dziś pieczemy!
Niecodzienne odpalamy Kamienną Evę, a to takie czadowe!
O, Matyldo! Mam świra! I to na punkcie kuchni!!!
Niestety, taka jest moja smutna rzeczywistość.
Zawsze chciałam być super żoną i matką, co to z każdego żarełka czyni cudownie rozpływające się w ustach potrawy. Tak, żeby dzieci wzdychały głodnie na samą myśl o tym, że mama gotuje.
Co by mąż po obiedzie u mamusi prosił, mlaszcząc soczyście, żeby go jednak nakarmić...

Niestety, teściowa bije mnie na głowę w tym temacie. 
Ja jednak lubię gotować, szczególnie teraz, szczególnie na TEJ kuchni!

Zakwasik od wczoraj się wpienia :)
Co oznacza chlebuś!
Na obiadek strzelimy sobie pizzę, parentingową oczywiście!
Dla tych nieobytych (całkiem niedawno to byłam ja!) rzeczy robione z lub dla rodziny, to rzeczy parentingowe! Zapamiętać!
Więc parentingowa pizza, to szczególna pizza!
Pizza robiona dla super fajnej, nowoczesnej rodziny!
Jest z deczka hipsterska... Ze szpinakiem...
Wiem, wiem, powinna mieć ciecierzycę i obtaczamy w małżach tfu, znaczy tofu.
Jaka kuchnia, taki hipster!


Nasza właśnie tak się prezentuje!
Pieczona w 270*C przez 5minut.


Słyszałam charakterystykę najlepszej na świecie pizzy, serwowanej w knajpce w Hiszpanii.
Krótko mówiąc, jak nie macie w planach Hiszpanii, zapraszam do siebie!
Mój wypiek pasuje idealnie!


Parentingowo skonsumowaliśmy pizzę nie pozostawiając nawet okruszków!


Tak się wspaniałe złożyło, że jutro mamy całodzienny wyjazd, więc grzechem by było nie wykorzystać chęci pieczenia rozpalonej Evki!

To jedziemy z tym koksem!

Narybek uwielbia bułeczki!
Jak tu nie sprawić przyjemności dzieciarni?
Drożdżowe, ale pyszszszne!
Te uczynione w połowie z mąki razowej - czyli wychodzi, że zdrowo!

Temperatura delikatnie opada...
No to hop! Chała drożdżowa!


W sumie to dwie. W końcu jutro wyjazd, to dodatkowa będzie jak znalazł na piątkową kolację!

Tym sposobem wchodzimy w słodkości.
Muffinki! A jakże! Z truskawkami! A jakże!


Może jakąś polewkę machnąć?
E, co za dużo, to niezdrowo!

Na koniec, na dopchanie będą bezy :)

Choć prawdę mówiąc, na koniec to bedzie mycie...
Ktoś chętny?
Ofiaruję połowę muffinek :D











Komentarze

  1. Mlask, mlask...tyle pyszności...;d Ślinotoku dostałam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim wypadku nieozostaje nic innego jak wpaść do nas na wyżerkę!

      Usuń

Prześlij komentarz