Truskawki z dymem


Uwielbiam truskawki! Uwielbiam!!!
Pochłaniam ich każdą ilość!
Nie występuje u mnie możliwość przejedzenia tymże owocem.
Jestem tez truskawkową konserwatystką.
Oczywiście nie pogardzę śmietanką czy cukrem. Z wielką przyjemnością sączę koktail bądź chłodzę lodami. Jednak wynalazki truskawkowe już nie dla mnie!
Takie truskawki z pieprzem... Kompletnie nietrafione, szczególnie, że drugie zaciążenie przyniosło mi awersję do tejże przyprawy. Nie minęło wraz z wykluciem. Niestety jest już permanentne.

Narybek mój drogi także pała uczuciem sympatii smakowej do tych niewielkich, czerwonych owoców.
W sezonie zajadają świeżynki, a po nim, nie może zabraknąć dżemu!

Dżemy kojarzą mi się z nieprzyzwoitą ilością cukru, no taki w końcu dżemowy-cukrowy los!
Postanowiłam to zmienić!
Pierwsze próby odbyły się już w zeszłym roku przy niewielkiej ilości chętnych grzania się w garze.
Wyszło super, więc akcje powtórzyłam!
Tym razem przy pomocy skrzyneczki truskawkowych ochotników!


Wszystko miało iść na przepoczwarzenie, jednak tak jakoś wyszło, że sporo trafiło do paszczęk obieraczy ;)
Odszypułkowane i radosne truskawy trafiły do żeliwnego kociołka, żeby zamienić się w powidła.


Na siedem kilo owoców sypnęłam 350g cukru. Co nam daje 50g cukru na 1kg truskawek.
Tak może być! 
Tylko to już nie dżemiś będzie.


Bulgotały sobie moje powidełka cały, Boży dzień...


Całą także noc...
Tu wypada podziękować wspaniałemu strażnikowi ognia!

Aż wreszcie odchudziły się o połowę i wylądowały w sloiczkach!


Zastanawiam się jak długo przetrwają...
Zeszłoroczne nie dotrwały do... jesieni.
Tym razem jest szansa. Nie widać ich na półce ;)

Tu chyba też mogę dopisać się do fiksacji redukcjonistycznej męża mojego.
W końcu tylko cena truskawek. Cukru tak niewiele, że można pominąć, żadnych zagęszczaczy i tym podobnych. A ogień? To z resztek drewienkowych, suchych gałęzi - jak recykling!
 Wspaniała synergia.

Teraz tylko myśle co by tu jeszcze mozna spowidłowić...?






Komentarze