Morskie opowieści

Tak jest, pojechaliśmy nad morze!
Nasze, polskie!
Dwa dni, jedna noc...
Piasek, wiatr, słońce... No i cała wuchta spragnionych letniego wytchnienia wakacjowiczów.
Ostatnim razem nad Bałtykiem witałam jeszcze przed maturą!
Uwielbiam nadmorski piasek, zapach morza. Jeszcze tylko brakuje postukiwania lin (wanty to są chyba) o maszty.
Było wspaniale! Dzieciarnia przeszczęśliwa, a ja w podświadomości marudząca.
Zdziczałam chyba, bo ilość ciał ludzkich na metr kwadratowy plaży zdecydowanie przekracza moją wytrzymałość.
Jestem jeszcze wstanie zrozumieć tą ilość, biorąc pod uwagę fakt ograniczoności linii brzegowej Polski.
Jednak totalnie rozwalają mnie plażowicze opalający się słońcem z zewnątrz, a papierochami od środka! 
Na dodatek w takiej ilości, że pewnie płatość za nocleg jest niczym przy rachunku za fajki.
Palenie odbywa się oczywiście w miejscu plażowania, petowanie również.
Tak jak ja wodą i sokiem, tak wspaniała większość bywalców plażowych, raczyła się piwem i C.colą.
Właściwie ich zdrowie, każdy robi co lubi.
Jednak gdybym mogła wystosować apel do wypoczywających nad wodą mężczyzn, poprosiłabym o zmianę kąpielówek.
Tak wpatrujemy się w Amerykę! Kopiujemy ich zachowania, styl.
Błagam, panowie! Skopiujcie ich modę plażową!
Od kiedy pamiętam, nie mogłam zrozumieć czemu męska część ludzkości wychodzi na plażę w bieliźnie?! Często-gęsto przymałej...
Mąż mój drogi twierdzi, że przesadzam, nie muszę na nich patrzeć.
No, nie muszę, choć przy takiej ilości trudno któregoś na linii strzału ocznego nie mieć.

Jednak było miło.
Rybcie wędzoną do domku przytargaliśmy.
Niewiele jej już zostało - mniam!

Marzy mi się choć kilka dni, gdzieś w głuszy totalnej...

Komentarze