Sztuka przyjmowania odmowy

Nie jestem osobą szczególnie asertywną.
Nie zawsze łatwo przychodzi mi odmówić.
Sądziłam, że to jest problem. Nie chcąc urazić osoby proponującej mi coś na przykład.
Kosztuje mnie to trochę pewnego rodzaju stresu.
Wiem, że nie jestem jedyna, sporo ludzi ma ten problem. Tak mam świadomość, że są i tacy, którzy nie mają z tym kompletnie żadnego problemu!
Nie miałam jednak pojęcia, że są ludzie, którzy nie potrafią przyjąć odmowy!
Tyczy się to generalnie każdej dziedziny życia.
Mam do czynienia z takimi ludźmi, którym nie raz już mówiłam NIE.
Są to bliskie mojej rodzinie osoby i odmowa, też z racji mojego charakteru, nie była prosta.
Jednak po kolejnym, problematycznych dla mnie podarku, mój mądry mąż pouczył mnie, że jak nie wypowiem się jasno i wyraźnie w tym temacie, to zostanę zasypana bzdurami, których nie chcę, które mi się nie podobają, nie lubię ich itd!
Miał rację! 
Kłopotliwych prezentów zaczęło pojawiać się co raz więcej!
Łącznie z bielizną totalnie nie w moim rozmiarze i guście!
Postanowiłam zebrać się i wreszcie odmówić!
Poszło łatwo. W końcu nie takie straszne jest wypowiedzenie słowa NIE, DZIĘKUJĘ, NIE POTRZEBUJĘ.
Niestety z drugiej strony nie zostało to tak miło przyjęte...
Po pierwsze okazało się (czy też odebrało się), że chcę się odciąć i nie pozwalam sobie pomóc lub sprawić przyjemności.
Tylko jaką przyjemnością jest bluzka kilka numerów za duża, zrobiona z materiału którego nawet nie mam ochoty dotykać?
Nic to, myślę sobie, przetrwam. To może zagwarantować mi spokój od ciuchowo-duperelkowych śmieci!
Przez chwilkę myślałam, że poskutkowało. Błąd!
Raz to za mało. Dwa i trzynaście też!
Nie dociera.
Nawet przestałam być sympatyczna. Bezczelnie mówię, że nie chcę!
E, tam. Tak mi się pewnie wydaje, albo mówię tak przez skromność (?!)
Jest maleńki plusik w temacie - podarki dla mnie skończyły się!
Teraz tylko (!) mąż i dzieci są zasypywani bzdurami.
Z jednej strony mi przykro, że za żadnym właściwie razem nie są to trafione prezenty i jestem zmuszona je usunąć.
 Z drugiej jestem wściekła, że obdarowujący nie słuchają potrzeb!
Zawsze mają swoją, lepszą wersję.

Znacie to uczucie, kiedy wymarzycie sobie coś do domu, ozdobę czy element wyposażenia i odkładanie na to, bądź czekajcie, aż będzie miejsce czy czas?
Lubię to czekanie. Kiedy wymarzony dzbanuszek stanie w końcu na moim stole...
To teraz wyobraźcie sobie, że "mistrz niespodzianek" zauważa lub usłyszy, że właśnie danego sprzętu ci brak i w tajemnicy dokonuje zakupu... 
Przyjeżdża z podarunkiem, oczekując fontanny radości z Twojej strony - oczysistość!
Jednak gdy Twoim oczom ukazuje się TA rzecz, która kompletnie nie ma nic z Twojego marzenia...
Pozostaje się popłakać, bo zmysł praktyczny nie pozwoli Ci wywalić ohydy i dalej, ze stoickim spokojem oczekiwać wymarzonego. Przecież każdy grosz się liczy, a brakujący element już masz...
Nie potrafiąc udawać euforii, słyszysz, że jesteś niesympatyczna i nie potrafisz dziękować, jak się ktoś dla Ciebie stara!

Czemu są na świecie tacy ludzie, którzy nie potrafią przyjąć sympatycznego, nie nacechowanego złością - DZIĘKUJĘ, NIE POTRZEBUJĘ!
Czemu odmowę traktują jak cios w plecy!
Ciężka sprawa...

Tak mnie naszło, po odebraniu paczki-niespodzianki...

Komentarze

  1. Kiedyś miałam problem podobny,ale od kiedy wyrażnie powiedzialam ,że niczego mi nie brakuje ,bądz ,że mieszkanie zagospodarowuję sobie SAMA - skończyło się. A na ewentualny kwiat i butelkę wina zawsze znajdzie sie miejsce i cieszą bardziej:)
    Teście też ludzie - zrozumieją :) ha ha!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale! Dobrze wiedzieć, że to działa i jest jakaś szansa na zmiany i u mnie, choć widzę, że to bardzo długi proces :)

      Usuń

Prześlij komentarz