Opakowania pupne.



Zima zbliża się wielkimi krokami, a mi przypomniało się, że zapomniałam opisać, no, nie bójmy się tego słowa - pochwalić się, opakowaniami na pupencję dzieciaczków.

Szczególnie, że właśnie tworzę nową, większą serię!

Niestety przepadły mi zdjęcia pierwszej, babskiej serii.
Serii niemowlęcej.
Zestaw pracuje obecnie na pupci pewnej Haneczki, więc się rozumie.

Pieluchy wielorazowe zaczęłam robić przy potomstwie numer dwa.
Chłopak miał pupę delikatną jak francuski piesek!
Trzeba było na tetrę się przeflancować, a że nie jest zbyt wygodna i pokazowa, to zaczęłam poszukiwać.
W roku 2006 nie było to jeszcze tak popularne...
Zakupiłam więc pierwsze 3 sztuki i otulaczyk.
Zrobiłam oczywiście i swoje.
Te jednak, ze względu na porażającą urodę, nie zostały uwiecznione.

Po serii prób i błędów zaczęłam robić wytworki:


Czyli pielusie tworzone z nowych materiałów.

Oraz przetworki:


To takie recyklingi :)

Spodobało mi się wiązanie pieluch, na różnych poziomach.
Jakby rosły z dzieciaczkiem.
Krótka instrukcja obrazkowa ;)







Sprawdza się to całkiem fajnie, no może z wyjątkiem ojcowskiego pieluchowania, ale tu żaden rodzaj specjalnie się nie sprawdza...


Najlepiej w pieluszkach typu "jestem eko", sprawdza się pościel czy ręczniki.
Te sprane, oczywiście. 
Wchłanianie i spieralność niczym bambusów czy konopi!
Czyli mniej odpadów!
Oszczędności!!! Oł, jea!!!

Poza tym dzieciochy wyglądają w nich świetnie!




Wszystkie robię z bawełny - zewnętrzna część i froty - wnętrze.

Fantastyczną tkaniną okazała się ta z poszarpanej przez piesa mojego chusty!
Kocham poprostu splot skośno-krzyżowy!!!
Miękkie, płynące, a zarazem mocne! Gdzie można dostać takie tkaniny?

Okazało się, że moja panna jednak rośnie - przez pewien czas nie było to aż tak oczywiste.
Co oznacza, że trzeba dostarczyć jeszcze jeden rozmiar pieluszek!

Po pierwsze przeszperałam szafę, celem wygrzebania ciuszków do recyklingu.
(Kiedyś kończyły jako szmaty...)
I wyszło mi tak



Jak widać nielubiana koszulka może jednak zyskać!

Jeszcze z okazji zbliżającej się zimy i mojej prawniczej zdolności filcowania wełnianej odzieży...





Kiedyś dziergałam otulacze wełniane, coby nie gotować pupki w otulaczach.
Fajnie się sprawdzają.
Teraz mam pieluchy już sfilcowane, aczkolwiek miękkie w dwóch wersjach



Jako wkładeczki użyłam spranego ręcznika.
Zaszalałam overlock'iem.
Nie mój, chwilowo u mnie, ale szyje!!!


Bombowo!

Może kogoś wyposażyć w takie cudeńka?
Z wielką przyjemnością się polecam się!

No to jeszcze happy pupek!



























Komentarze

Prześlij komentarz