Już tuż, tuż...

Kochani, pomalutku, nieśpiesznie choć pewnikiem, zbliżają się Święta.
Spokojnie, nie mam zamiaru wywoływać zimy, świetnie wiem, że zaczyna się dopiero pod koniec grudnia. Szkoda tylko, że kończy pod koniec marca, a nie stycznia dla przykładu ;)

Nie jest tak źle, zimę też lubię, trochę.

Ważne obecnie jest to, że słońca mamy co raz mniej i staramy się jakoś brak zieleni uzupełnić domowymi dekoracjami.
Najczęściej są to elementy kojarzone ze Świętami właśnie.
Chciałam Wam króciutko pokazać jak wykorzystuję piec do stworzenia ozdób - na cokolwiek byście chcieli.


Bardzo lubię suszone owoce, a wysuszone w odpowiedni sposób mogą stać się atrakcją okienną czy choinkową. 
Odpowiedni proces suszenia zapewnia mi piec mojej kamiennej kuchni.
Nie podgrzewam wnętrza, zawsze mam tam temperaturę poniżej 50*C, która okazuje się idealną do wykonania tego zadania.
Kroję w plasterki owoce - gruszki, pigwy, jabłka czy co tam mi wpadnie do głowy, układam na kratce i wkładam do wnętrza pieca.
Po dniu wylegiwania się i ogrzewania owoce pięknie się suszą.


Nie są twarde, ani kruche. Po rozgryzieniu czuć nawet delikatną soczystość.
Muszę je dość szybko chować, a wręcz ukrywać się z suszeniem, bo moja zgraja wyjadaczy pochłonęła już dwa całkiem spore słoje!
Teraz wystarczy przygotować wstążeczki i radośnie rozwieszać!


Świąteczne ozdób szykowanie uważam za rozpoczęte!!!

Do napisania!




Komentarze