Dysfagia, nie dysfagia... Depresja.

Ostatnio w sieci wylało się mleko!
Na różnych blogach matki piszą o karmieniu - piersią bądź mlekiem modyfikowanym. Wszystko zależy od determinacji i opcji "politycznej".
W temacie karmienia piersią mogłabym długo i namiętnie! Uważam, że to najcudowniejsza część macierzyństwa małoletnich. Wykarmiłam 4kę siuśfoli w końcu.
Lekko licząc będzie z 8 lat karmienia! Ależ to brzmi! Duma mnie rozpiera!
Zawsze było to naturalne - mimo dziwnego sprzeciwu poniektórych członków rodziny i znajomych...
Najlepsze dla dzidzi, bezproblrmowe.
Nie liczę nawałów, zastojów, pogryzień, niewyspania, wiecznie towarzyszącego zapaszku lekko przeterminowanego mleczka, niedopinajacych się bluzkę i tak dalej by mozna wymieniać. 
Wszystko to wliczone w koszta. Naturalne jakby.
Cieszyło zawsze. Było, och jakież słodkie!

Dopiero teraz, po urodzeniu piątego maleństwa, wyczekanej Żółwinki, wiem czym tak szczerze jest dla mamy karmienie piersią.
Moja dzidzia nie je. Tak w ogóle nie je. Nie chce, nie czuje głodu.
Podejrzewano różne cuda na kółkach, ostatecznie wpisano dysfagię.
Jednak nie ma żadnych jej objawów ani genetycznych, ani mechanicznych uszkodzeń.
Nasza historia szpitaln to oddzielny, długi temat. Może innym razem...

Nikt nie chce wierzyć, że dziecko, szczególnie tak maleńkie, może nie chcieć jeść czy nie być głodnym. Ja już wiem, że to możliwe.
Chwila w której mama i dziecko są najbliżej, najintymniej razem została mi odebrana.
Każda próba przytulania choć do piersi, do ciała kończyła się panicznym płaczem.
Ból matki - nieopisany.
Samo karmienie, to jak bitwa, walka niczy Dawida z Goliatem!
Ja duża, silna, oczywiście pewna zwycięstwa, dostaje celne strzały kamieniami płaczu. Prosto w serce.
Z kazdyą godziną, z każdym dniem co raz bardziej wpadam w depresje...
Moje dziecko mnie nie chce, nie potrzebuje.
Jak pięknie wygląda chwila w której matka podnosi zanoszące się od płaczu niemowlę i czule do niego przemawiając, tuli do serca. Wystarczy delikatne muśnięcie skóry mamy, ledwo wyczuwalne nutka jej zapachu, ciepły oddech jej słów... Maleństwo jest bezpieczne. Ten kilkudniowy nawet człowiek jest tego pewien. Jak tylko poczuje którykolwiek z tych bodźców, czuje się pewnie. Nie musi płakać, bać się. Ta duża istota obroni, nakarmi.
Walcząc o wciśnięcie mojemu niemowlęciu kolejnych mililitrów, ściąganego w bólu mleka, odkryłam pewną cudną prawdę.
Czym jest szalom. Wszechogarniający, niepojęty, doskonały pokój Boży! Jest nim też karmienie piersią.
Tak, tak, właśnie karmienie! Uświadomiłam to sobie dopiero wtedy, kiedy zostało mi to odebrane...
Te chwile całkowitego oddania i zaufania... Czy zdarza się jeszcze w życiu taki czas?
Czy jest tak, że wiesz, że jesteś dla kogoś całym światem? Dosłownie!
Bronisz, karmisz, uczysz. 
Z drugiej strony maluszek patrząc na Ciebie, tuląc się, wie, że nigdzie indziej nie bedzie miał tak bezpiecznie...
Tak kocha nas Bóg - jak karmiąca niemowle matka.
Tego oczekuje od nas - totalnego zaufania.

Piękne.
Jednak moja 5cio już miesięczna droga karmiacej mamy, nie jest nawet ładna.
Nie raz i nie piętnaście miałam ochotę wyć z żalu. Nie raz zawyłam!
Zamiast miłości miałam dosyć "tego" dziecka!
Niech ją ktoś zabierze!!!
Oczywiście są w takich sytuacjach kochani, bliscy. 
Ich rady nieomalże doprowadziły do tragedii.
- Wykarmiłaś czwórkę to i teraz sobie poradzisz, nie ma o czy mowić. -
Tylko ja właśnie potrzebuje mowić...
- Musisz być spokojna, przytulać, wyciszać małą, śpiewać. -
Spokojna!? Pewnie wtedy, jak dostaje kolejną fontanną mleczną proto w twarz. Dziecko nie przybiera na wadze, a ja przekonuje się organoleptycznie, że istnieją kryzysy mleczne!

Bóg musi bardzo mnie kochać, skoro nie pozwolił mi cisnąć dzieckiem o ścianę...

Życie wyznaczone przez laktator nie jest łatwe...

Dalej walczymy.
Ból psychiczny potrafi boleć fizycznie.

Mamusie! Te karmiące, czymkolwiek, jakkolwiek. Celebrujcie te chwile!
Nie spieszcie się. To nie bedzie trwało wiecznie, a więzi nawiązane w tych chwilach zostaną i zaprocentują.
Jak bedzie wygladała ta z moją córką? Nie wiem
Oby mnie nie znienawidziła...


 

Komentarze